Dziękuję Panu za pracę - jestem teraz taka szczęśliwa - jakby Pan podarowal mi nowe życie. Kiedy będę zmywala gary, zawsze będę myślala o Panu.

 Może to nietypowo, ale zacznę od pytania
Czy już ktoś napisal, wspomnial, skomentowal wczorajsze wystąpienie, znanej dzięki mediom - ubogiej kobiety, która to w czasie kampanii wyborczej, kiedy to towarzysz Tusk penetrowal kraj dla celów propagandowych, znajdując się blisko jego osoby, poprosila go, ze lzami w oczach i blagalnym glosem, o pracę?
Ten temat mnie zainteresowal i dlatego to wstępne pytanie - jestem ciekaw opinii innych - co o tym sądzą? bo mnie wydalo się to bardzo dziwne - jakby czyjaś ręka dopisala do tego tematu scenariusz z happy endem - a może ja się mylę?
Oj, te nasze media - takie teraz jakieś, jak za dobrych czasów PRLu. 
Ot, wyskakuje sobie kobiecina - placze, narzeka, blaga towarzysza premiera - ten się wzrusza - jednym zdaniem - obraz który u nie jednego wzruszenie wywolać niezwlocznie powinien. I pewnie wywolal, skoro temat nie zostal zamknięty, co pokazaly wczorajsze wiadomości (POLSAT).
A co pokazano w nich i powiedziano? - już piszę.
Wywiad byl krótki, ale za to jaki wymowny i z jakim wspanialym happy endem. Otóż ponownie lzy, tylko tym razem te szczęśliwe. Kobiecina dziękuje naszemu kochanemu premierowi tak gorąco, że gdyby miala szansę ucalowania go - w te dwie pólkule, gdzie nie często dochodzi sloneczko, z calą pewnością uczynila-by to bez wachania - tak bynajmniej dla mnie to wyglądalo. Ja bym się może nawet nie dziwil, gdyby tak się stalo - ale gdy sprawa ma się pracy, jaką to ponoć sprezentowal jej pan premier , za cale 1000 zl miesięcznie - to nie wygląda mi to na coś, co w moim przekonaniu można nazwać to normalnością? Wedlug mnie coś tu nie gra - ktoś w to ingerowal i cala ta sprawa nagrana zostala celowo. 
Obecnie czuję się tak, jakby ktoś odezwal się do mnie tymi slowy - Nie narzekaj kolego, że masz 1300 zl. za 240 przepracowanych godzin miesięcznie, ty powinieneś do góry z radości skakać, posikać się ze szczęścia. Bierz przyklad z tej biednej kobiety, ile to radości sprawil jej Donald Tusk i ta praca jaką jej z serca ofiarowal, za cale 1000 zl miesięcznie.
Ale ze mną jest coś nie tak - bo nie cieszę się ze swojego 1300 zl, ba, sarkam i będę sarkać nadal.
Wydaje mi się, że ktoś tu jest chory - albo ja - albo ta kobieta - a może sam premier i jego świta?
Na koniec jeszcze jedno pytanie - Co Państwo o tym sądzicie?